W aktualnym, czerwcowym numerze „Nowych Książek” ukazała się moja recenzja Mapy Anny Marka Šindelki. Tekst w całości możecie przeczytać również tutaj. Nie ma sensu się powtarzać – odsyłam Was więc do linku, a tu nakreślę tylko najważniejszy wątek i kilka tropów, o których w „Nowych Książkach” nie wspomniałam.
Temat numer jeden tego doskonałego zbioru opowiadań to CIAŁO, rozumiane na różne sposoby. Czymś w rodzaju ciała jest sam zbiór, którego bohaterów łączy niewidoczna z początku sieć powiązań, ich ścieżki nieustannie łączą się i krzyżują, jak w krwiobiegu. Jak linie na mapie. Ale ciało pojawia się też jako temat – Šindelka podobnie jak w Zostańcie z nami ogląda swoich bohaterów jak przez lupę, przygląda się ich fizjologii, rozkłada na części pierwsze nie tylko ich psychikę, ale i fizyczność. Ciała są dla bohaterów więzieniem, choć ze swoim ciepłem, smakiem i zapachem powinny być ratunkiem – przed chłodnym dystansem cyfrowego świata.
Czy nie brzmi to zaskakująco aktualnie teraz, w pandemicznym świecie, w którym życie jeszcze bardziej przeniosło się do sieci? W opowiadaniu Hitler– tym szaleńczym monologu, w którym Šindelka zamyka praktycznie całą współczesność, i który zgodnie z metaforą żywego organizmu jest sercem tego zbioru – pada zdanie sugerujące, że miłość i cielesność to lekarstwo na opisane cyfrowe szaleństwo współczesnego świata: „A ty się trochę pocisz i to jest lepsze od tych wszystkich zabaw na zewnątrz. Ze wszystkich możliwych rzeczywistości wybieram twoją” (s. 60).
Gorączkowa, chaotyczna i bardzo cielesna bywa też narracja w opowiadaniach Šindelki. I teraz trop, który bardzo lubię. Hitler w swojej narracyjnej wariackości przypomina mi to najbardziej brawurowe opowiadanie Bohumila Hrabala – Vademecum bawidulskiego praktykanta. I tu, i tu pozorny chaos monologu sprowadza się do pięknej końcówki, w której wszystko się wycisza. U Šindelki to: „Dobranoc, Anno. Jutro pewnie gdzieś dojedziemy”. U Hrabala: „A jednak jesteśmy wspaniali i jesteśmy tu. To wszystko”.
Mapa Anny to nie tylko diagnoza, to też przestroga. Bo nie bez powodu pojawia się ten Hitler w tytule, a z boku stoi demoniczny komentator, upiorny Komik, trochę jak Joker Todda Phillipsa. Ale o tym wszystkim przeczytacie już w podlinkowanym tekście. Od siebie dodam tylko: czytajcie Šindelkę. Mało który czeski pisarz ma tyle do powiedzenia i robi to w sposób tak piękny jak on.
***
M. Šindelka, Mapa Anny, przeł. A. Wanik, wyd. Afera, Wrocław 2020.