W podwójnym, lipcowo-sierpniowym numerze „Nowych Książek” znajdziecie kolejny mój tekst o czeskiej książce. Tym razem tą książką jest Transport poza wieczność Františka Tichego. Poniżej dorzucam kilka słów o tym, dlaczego powinniście poznać tę opowieść, w której literacka fikcja bardzo ciasno splata się z przerażającą rzeczywistością getta w Terezínie.
Czy wiecie, kim był Petr Ginz? Ja przed lekturą tej książki nie wiedziałam. Petr Ginz był niezwykle utalentowanym żydowskim chłopcem, który nawet po tym, jak w czasie wojny trafił do getta w Terezínie, nie przestał pielęgnować swoich talentów literackich, plastycznych i organizacyjnych. Założył czasopismo „Vedem”, które współtworzyli wraz z nim koledzy z getta, i które nadawało sens ich codzienności w Theresienstadt. Przywracało godność tam, gdzie godność tak bardzo usiłowano im odebrać. Petr Ginz nie przeżył holokaustu, przetrwały za to jego dzienniki, które dzięki staraniom jego siostry doczekały się również angielskiego przekładu. Ginza porównywano do Anne Frank.
Petr Ginz, postać autentyczna, jest jednym z bohaterów Transportu poza wieczność. Podobnie jak kilku innych chłopców, którzy przebywali wraz z nim w getcie. Opowiadając ich historię, autor korzystał z zachowanych relacji oraz rozmów z ocalałymi i ich rodzinami. Opisuje ją z perspektywy fikcyjnego bohatera, Honzy, wszystko zaś zaczyna się jeszcze na długo przed ich zesłaniem do getta. Honza widzi, jak jego żydowscy koledzy są stopniowo wykluczani i napiętnowani, jak ludzie odnoszą się do nich z coraz większą pogardą, i nie potrafi tego zrozumieć.
Niezwykła w tym wszystkim jest jednak nie tylko sama historia – chłopca, którego ponadprzeciętne talenty umarły wraz z nim w komorze gazowej w Auschwitz. Niezwykłe jest też to, że nie umarła jego historia. Para astronomów Jana Tichá i Miloš Tichý od nazwiska Petra Ginza nazwali odkrytą przez siebie asteroidę. Ilan Ramon, pierwszy kosmonauta z Izraela – oraz syn dwójki ludzi ocalałych z Auschwitz – zabrał ze sobą w kosmos najbardziej znany rysunek Ginza, Krajobraz księżycowy. Znamienne w tym kontekście wydaje się to, że Ramon też nie przeżył swojej misji – prom kosmiczny Columbia, którym leciał, spłonął przy lądowaniu.
Wreszcie – wspomnień trzeba o działaniach samego Františka Tichego, który – jako nauczyciel i dyrektor szkoły – od lat kultywuje wśród swych uczniów pamięć o Ginzu i jego przyjaciołach. To z jego inicjatywy wszystkie zachowane numery czasopisma „Vedem” są dziś dostępne w internecie w formie cyfrowej. Książę z żółtą gwiazdą– brzmi tytuł innej książki Tichego, poświęconej Ginzowi. To, że pisarz skutecznie zaraził swoich podopiecznych fascynacją życiem i dziełem tego niezwykłego chłopca daje nadzieję, że coś tak potwornego jak holokaust jednak już się nie powtórzy.
Kiedy czyta się Transport poza wieczność, prześladuje nas jednak przede wszystkim jedna myśl. Że ci chłopcy niczym nie różnią się od innych, którzy mieli szczęście urodzić się w mniej okrutnych, głupich czasach. By to podkreślić, Tichý wzorował fikcyjne postaci w swojej książce na własnych uczniach. Transport poza wieczność to tacy Chłopcy z Placu Broni– tylko z gettem w tle. Dlatego swoją recenzję zatytułowałam Chłopcy z Terezína.
Zachęcam Was bardzo do lektury – „Nowych Książek” i recenzji, ale przede wszystkim samej książki. A jeśli macie dorastające dzieci, koniecznie podsuńcie ją też im.
***
F. Tichý, Transport poza wieczność, przeł. A. Wanik, wyd. EMG, Kraków 2019.