Willa Müllerów w Pradze posiada niezwykły taras. Architekt Adolf Loos zaprojektował go specjalnie tak, by pani Müller mogła kąpać się tam nago i widzieć całą okolicę, dla innych pozostając niewidoczną. To trochę obraz pragnień czeskiego narodu – pisze Mariusz Szczygieł w swoim Osobistym przewodniku po Pradze. I tak wygląda cała książka – miejsca są dla autora tylko pretekstem, by opowiadać o czeskiej mentalności, kulturze, historii.
W październikowych „Nowych Książkach”, kilka miesięcy po głośnej premierze tej książki, ukazał się mój tekst na jej temat. Zachęcam do lektury. Co rzuca się w oczy, gdy przeglądamy miejsca w Pradze opisane przez Szczygła? Przede wszystkim – brak tu popularnych turystycznych miejscówek, przez co z pewnością niejeden polski wycieczkowicz odrzuci tę żółtą książeczkę z niesmakiem. Bo jak to tak: przewodnik po Pradze bez Złotej Uliczki i Mostu Karola? Bój się Boga!
Nic to jednak zaskakującego – jeszcze przed premierą Mariusz Szczygieł zapowiadał, że będzie to wybór bardzo autorski. Subiektywny. Osobisty, jak sam tytuł wskazuje. „Jeśli czegoś tutaj nie ma, to mnie nie uwiodło” – kwituje. Co w takim razie uwiodło?
Lekkim krokiem po Pradze
Bliska sercu autora jest niebanalna architektura. Do tego stopnia, że potrafi spontanicznie wysiąść z tramwaju, gdy dostrzeżony z okna budynek zrobi na nim wrażenie, jak to było z Pałacem Archa.
Miejsca dziwne, a przez to ciekawe, też są na szczycie listy – jak zbór husycki w Holešovicach, świątynia na ostatnim piętrze apartamentowca. Miejsca kultowe, jak knajpa Pod Wybitym Okiem, niszowe, jak kawiarnia ROH na Žižkovie, albo godne uwagi po prostu dlatego, że ktoś znany podpisywał tu antyrządowe petycje lub przychodził o świcie słuchać ptaków.
I wreszcie pomniki – ale nie te nudne, szare, ciężkie, jakich wszędzie pełno, ale te ciekawe formą i historią, która się za nimi kryje. Jak odwrócona w stronę nieba latarnia ku pamięci samobójców skaczących z Mostu Nuselskiego.
Bo dla Szczygła wszystko jest tylko pretekstem. Do nowych opowieści, snucia domysłów i do interpretacji. Dlatego między rozdziały poświęcone kolejnym punktom na mapie Pragi wplata historie o znajomych Czechach, zapisy rozmów, osobiste drobiazgi. Dzięki temu jego przewodnik jeszcze zyskuje na lekkości. Której i tak mu nie brak, bo z każdej strony przebija nie tylko ogrom wiedzy i oczytania, ale i ogromny entuzjazm i zdolność opowiadania tak, że ani na chwilę nie robi się nudno. Panie Mariuszu, już nie po raz pierwszy – chapeau bas!
Ktoś, kto szuka przewodnika, znajdzie tu więc przewodnik (choć trochę inny, niż te które znacie). Ale i ktoś, kto nie szuka go wcale, przeczyta z przyjemnością.
Moja Praga
To teraz ja. Choć w czeskiej kulturze siedzę już od kilku dobrych lat, Pragę znam szokująco słabo. Wracam raz na rok, czasem rzadziej, i przy każdej kolejnej wizycie poruszam się po utartych szlakach. Lubię Žižkov, za każdym razem wpadam do Lucerny, czasem przejdę się na Letną. Tyle. Dlatego dla mnie ta książka to fajna rzecz. I też książka-pretekst. By się rozejrzeć, dostrzec coś niepozornego, co jest ukryte zaraz za rogiem (lub na ostatnim piętrze apartamentowca). Pójść inną ścieżką. Zacząć pisać własny przewodnik. Osobisty.
![]() |
Mój pierwszy raz w Pradze. W czerwcu dziesięć lat temu. |
***
M. Szczygieł, Osobisty przewodnik po Pradze, wyd. Dowody na istnienie, Warszawa 2020.