Skorupy i skrawki z małego miasteczka z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych w Czechosłowackiej Republice Socjalistycznej. Na podstawie historii, które się (nie) zdarzyły – brzmi wyjątkowo długi podtytuł książki Miloša Doležala. I zgodnie z tym, co ów podtytuł zapowiada, jest to opowieść o dorastaniu i nieśpiesznym życiu w małym czeskim miasteczku, silnie wpisana jednak w kontekst polityczny i historyczny.
Rodzinna miejscowość narratora to nie jest prowincjonalna stacyjka z Pociągów pod specjalnym nadzorem czy hrabalowski Nymburk, mikrokosmos, do którego historia wkracza na chwilę, by zaraz potem wszyscy na nowo zajęli się własnymi mniej lub bardziej poważnymi problemami. Tutaj szare macki komunizmu i historii jeszcze starszej, z czasów wojennych, widać wszędzie, na każdym kroku.
Bo w budynku szkoły był kiedyś sąd, w obecnej w sali gimnastycznej skazywano na długie lata więzienia wrogów systemu, a staruszka pani Wachtlová przeżyła Oświęcim. Na ławeczce w środku miasta przesiaduje zaś „przedwojenna miasteczkowa elita”: byli właściciele hoteli, fabryk, cukierni, dziś żyjący tylko wspomnieniami. I jeszcze ten nastrój braku nadziei: „Panowie, tak będzie już zawsze, to się już nie schrzani, kurwy-komuchy nigdy nie odpuszczą”.
Narratorowi, który co prawda wojnę zna tylko z opowieści, obecne czasy bardzo ją przypominają: „Kiedy dziadkowie słuchają w nocy radia (Głos Ameryki, Wolna Europa i Watykan), jest zupełnie jak w czasie wojny. Półmrok, okna zaciągnięte zasłonami, okropny pisk radiostacji zagłuszającej, skupione słuchanie z uchem przy odbiorniku”. Jest smutno, jest strasznie, ale też dorosły autor wzbogaca perspektywę chłopca o ironię, świadomość komunistycznych absurdów, które pomagają przyswoić trudną rzeczywistość.
Bóg i nostalgia
Ważnym elementem w życiu chłopca jest religia. Rodzice i dziadkowie dbają o jego duchowy rozwój, nawet mimo że są świadomi kłopotów, jakie może to na nich ściągnąć: „Niedługo mam iść do Pierwszej Komunii Świętej, ale nie w domu, rodzice boją się donosicieli, żeby nie było plam na życiorysie, ale w Troubsku koło Brna, u pana proboszcza Hrůzy. Nikt nas tam nie zna i nie zgłosi tego do szkoły”. Narrator bardzo emocjonalnie opisuje przyjmowanie komunii, spowiedź, swój pierwszy tak bezpośredni kontakt z Bogiem, wiadomość o wybraniu na papieża Polaka. Dla czytelników zamkniętych w stereotypie Czecha-ateisty może być to pewne zaskoczenie.
![]() |
Miloš Doležal w kościele w Číhošti w czerwcu 2018. Fot. Hakjosef / Wikimedia Commons |
Oprócz tego jest tu element nostalgii i odchodzenia starego świata, tym razem bardzo w hrabalowskim duchu. Pamiętacie ten apokaliptyczny nastrój Zbyt głośnej samotności albo scenę likwidacji starego cmentarza z końcówki Miasteczka, w którym czas się zatrzymał? Tutaj też jest podobna scena: „Przez okno obserwuję, jak koparka i ekipa budowlana burzą domki starego Mizerova, ostatnią enklawę dawnego świata. Osuwają się ściany, chlewiki i drewniane werandy. Ma tu wyrosnąć osiedle z wielkiej płyty albo plac zabaw”. Na miejscu synagogi powstać ma dworzec autobusowy.
Oswajający śmiech
Pośród tego wszystkiego rozwija się klasyczna historia chłopięcego dorastania. Są zabawne perypetie motoryzacyjne ojca (to już chyba czeska tradycja – ojciec u Hrabala, ojciec u Viewegha...), dowcipne wspomnienie występu artysty o pseudonimie Novalo, który „ma chyba z osiemdziesiąt lat, ale jest zwinny jak małpa”, opowieści o pewnym bernardynie, który pomylił ucho swojego pana z ulubionym wianuszkiem waniliowym. Koledzy z klasy, beztroskie i nie do końca rozsądne zabawy, jak tytułowa „jazda na szkle po oszczanym zboczu”, będąca zresztą metaforą życia tam i wtedy. Narrator wraz z kolegami zjeżdża po zboczu – obsikanym wcześniej dla lepszego poślizgu – na znalezionej w zaroślach przedniej szybie Škody. Przygoda kończy się dla niego małą katastrofą, co nawiązuje do czasów, gdy momenty szczęścia i zapomnienia były bardzo kruche, a rozbicia – bardzo bolesne.
Zbiór wspomnieniowych obrazków Doležala to książka smutna, przytłaczająca szarym nastrojem epoki normalizacji, ale i czarująca małomiasteczkowym klimatem i przesiąknięta humorem w stopniu, który mnie zaskoczył. Czeska metoda oswajania tragedii śmiechem jednak zawsze się sprawdza.
***
Cytaty: M. Doležal, Jazda na szkle po oszczanym zboczu, przeł. Z. Bałdyga, wyd. KIT Stowarzyszenie Żywych Poetów, Brzeg 2020.