Ciemna strona Markéty Pilátovej to powieść-petarda, którą można czytać na wielu płaszczyznach. Tak wielu, że kręci się od tego w głowie niemal równie mocno, jak od podróży bohaterów w czasie i przestrzeni.
Warstwa najbardziej oczywista – mamy tu do czynienia z opowieścią o dwóch znachorach czy też uzdrowicielach, czeskich senzibilach. Mirek i Rudy posiadają nieprzeciętne zdolności, które wykorzystują w leczniczych celach. Ale jest też druga, ciemna strona medalu… Otrzymujemy więc klasyczną opowieść o walce dobra ze złem. Ale to dopiero początek.
Kryminalna otoczka
Mirek i Rudy są przedstawicielami dwóch pokoleń, różniącymi się także charakterem i osobowością. Jeden to młody idealista i gorąca głowa, drugi – człowiek zrównoważony i pedantyczny, a zarazem spragniony uznania, prestiżu i pieniędzy. Pragnienia te popchnęły go za młodu do współpracy z komunistycznym Instytutem Badań nad Zjawiskami Paranormalnymi. (Żeby było ciekawiej, Instytut istniał naprawdę, a i postać Rudego ma swój autentyczny pierwowzór).
Mimo dzielących ich różnic obaj uzdrowiciele postanawiają połączyć siły, gdy z prośbą o pomoc zwraca się do nich dawna szkolna miłość Mirka, Majka zwana Ewangeliną, a w pobliżu zaczyna kręcić się – na pozór bez związku – stary znajomy Rudego z Instytutu, Kristián Nedoma. Intryga niemalże kryminalna, a akcja trzyma w napięciu – Nedoma zna bowiem dobrze wszystkie sztuczki uzdrowicieli, pojawia się i znika jak duch, a nierzadko czyta i w cudzych myślach. Mrocznemu nastrojowi sprzyjają też mgliste, magiczne Jesioniki w tle.
Zabawy (z) czytelnikiem
Nie sposób jednak nazwać Ciemnej strony jednoznacznie kryminałem czy thrillerem, bo zjawiska nadprzyrodzone, wędrówki w czasie i alternatywne światy sprawiają, że wszystko rządzi się tu zupełnie innymi, często sprzecznymi z logiką prawami. Ważną rolę w całej historii odgrywają też kobiety o wielu wcieleniach – wspomniana Majka i jej babka Dolfina, które przez pewną bardzo krótką chwilę stają się jednością, Oma Hella, czyli babcia Rudego będąca zarazem feniksem odradzającym się stale w nowym życiu, oraz Lipo – mentalistka, pracownica Instytutu, jedyna wielka miłość Rudego, która w rzeczywistości też okazuje się kimś o wiele potężniejszym.
Już teraz łatwo się pogubić, co? A autorka niczego nie ułatwia, bo bezustannie żongluje perspektywami i w momencie, kiedy już, już mamy się dowiedzieć czegoś ważnego, przenosi nas w zupełnie inne miejsce, w inne wspomnienie, w inną epokę czy nawet rzeczywistość. Wyraźnie się też tym bawi – podobnie jak w swoich poprzednich powieściach wchodzi z nami w bezpośredni dialog, puszcza do nas oko, podsuwa nam ramki z definicjami podanymi nie do końca serio. Dobrze wie, że jako czytelnicy niespecjalnie rozumiemy, co się wokół nas dzieje. :)
Szatan i depresja
W wywiadach – także tych, do których odwoływałam się w zapowiedzi książki – Pilátová mówi o specyficznym (i spotykanym w Czechach dużo częściej niż w Polsce, gdzie lubimy zamykać się w bezpiecznej szufladce z nalepką „katolik”) podejściu do wiary bez potrzeby jej porządkowania. Wierze w „coś” większego niż my, w dobro i zło, światło i ciemność. Ta idea pojawia się również w powieści. „Myślę, że istnieje całe mnóstwo bogów. I każdy może sobie wybrać swojego. Ważne, by wierzyć w coś, co daje człowiekowi siłę i przynosi mu pocieszenie, co jest większe i lepsze niż on sam (…), co nie ustaje w walce z ciemnością” (s. 169) – mówi Lipo.
I dlatego w Ciemnej stronie nie ma Boga, diabłów i aniołów, ale przedstawioną tu koncepcję zła można – jeśli tylko mamy taką potrzebę – wpisać w schematy znane nam z chrześcijańskiej teologii. Bo Kristián Nedoma to przecież nikt inny jak szatan, pojawiający się w różnych epokach pod różnymi postaciami, siejący chaos i spustoszenie. Elegancki i inteligentny drapieżca spragniony ludzkiej krwi i napawający się cierpieniem. A słynny jasnowidz i uzdrowiciel ojciec František Ferda, o pomoc do którego zwrócił się kiedyś Mirek (przeczytawszy o nim wcześniej w opowiadaniu Hrabala), był katolickim księdzem i siłę do walki z ciemną stroną czerpał z wiary w dobrego z natury Boga.
Możliwości odczytania jest tu jednak o wiele, wiele więcej. Sceptycy mogą na przykład traktować ten mroczny Cień, Spiralę, która od dzieciństwa prześladuje Mirka, jako metaforę depresji. „Samotność, poczucie, że człowiek znalazł się w sytuacji bez wyjścia (…). Ot, kolejna warstwa pokręconej rzeczywistości, jednej z wielu, w których istnienie możemy – choć nie musimy – wierzyć” (s. 133).
![]() |
Fot. Glumman / pixabay.com |
Jeszcze o kobietach
Nie byłabym sobą, gdybym nie odczytała tej powieści też w perspektywie feministycznej. Pilátová opowiada w Ciemnej stronie o kobiecości, która jest, jak to określiła w jednym z udzielonych niedawno wywiadów Petra Hůlová, znásilnitelná– podatna na krzywdę i gwałt.
Ta płaszczyzna łączy nieraz bohaterki bardzo odmienne, jak Majka i jej babka Dolfina. Pierwsza z nich jest głęboko wierząca, pobożna, cnotliwa, jednak jej uroda i atrakcyjność od najmłodszych lat przyciągają męskie spojrzenia. Dlatego dorosła Majka ma problem, by się otworzyć – idzie przez życie ze wspomnieniem próby zbiorowego gwałtu, którą podjęli względem niej szkolni koledzy. W gruncie rzeczy pragnie jednak odnaleźć się w stabilnym związku, „mieć dla kogo gotować”.
Z kolei Dolfina to przykład kobiety ekscentrycznej, lubiącej szokować i swobodnej obyczajowo jak na swoje czasy. Wbrew logice spragniona jest silnej i władczej męskości, która sprawia jej ból – dlatego tak łatwo poddaje się Hansowi, jednej z twarzy szatańskiego Kristiána Nedomy. Skąd w niej te pragnienia? Dlaczego tak silna i wyrazista osobowość po prostu chce być komuś poddana?
„Zaczęłam go potrzebować. Czekać na mroczne, dzikie, chłodne noce, wypełnione triumfalnym, barbarzyńskim rykiem. Bałam się go. Bałam się każdej nocy, a jednocześnie co wieczór modliłam się, żeby już przyszedł. Ciemna strona rzeczywistości, ciemna strona” (s. 47).
„Był ból, prawda, ale i rozkosz, splecione ze sobą tak ciasno, że sama nie umiałam już powiedzieć, czego jeszcze chcę, a czego już nie” (s. 53).
Pewien przeciwny biegun reprezentują tu silne i mądre (choć też zupełnie od siebie inne – ciekawe, że bohaterowie w powieści Pilátovej zawsze chodzą takimi czarno-białymi dwójkami!) Hella i Lipo. Hella jest trochę jak opiekuńczy anioł, Lipo to wojowniczka. Obydwie dowodzą jednak, że w kobiecie, nawet jeśli na pozór słabszej, drzemie ogromna siła.
Siła, która dochodzi do głosu i w przypadku Majki – gdy za sprawą motywujących podszeptów babki zaczyna w furii bronić się przed oprawcami w szkolnej szatni i gdy na moment wcielając się w Dolfinę stawia opór czystemu złu. Żadna z nas nie jest do końca bierna – zdaje się pokazywać Pilátová. Gdy trzeba, potrafimy odnaleźć w sobie wyzwalającą furię.
A co z resztą?
Staram się, jak mogę, ale na tym etapie widzę już, że próba opisania powieści Pilátovej jest trochę skazana na porażkę – bo co z regionem, o którym pisze autorka, i jego czesko-niemiecką historią? Co z bezwzględnym biznesmenem Máslą, budującym własną wieżę Babel? I Šokalą, dość wstrętną figurą byłego esbeckiego karierowicza? Co z powieściową męską uczuciowością, której przecież też należałoby poświęcić trochę uwagi, skoro rozpisuję się o uczuciowych dylematach postaci kobiecych?
Wątki rozsypują się, trudne do uporządkowania – jest ich tak wiele! Pozostaje nam więc chyba brać do ręki to, co dla nas samych najciekawsze, i układać z tego własną opowieść o Ciemnej stronie. W końcu sama autorka przekonuje, że to, co dostrzeżecie w jej powieści, w ogromnej mierze zależy od Was.
***
Markéta Pilátová, Ciemna strona, przeł. Agata Wróbel, wyd. Afera, Wrocław 2023.