„Klimat miasta nie usposabiał bynajmniej wesoło, jednakże w powietrzu unosiło się coś tak radosnego, że najpiękniejszy dzień letni i najjaśniejsze letnie słońce na próżno starałyby się wytworzyć podobny nastrój” (s. 71).
![]() |
Scrooge'a nawiedza duch Marleya. Ilustracja autorstwa Johna Leecha do pierwszego wydania Opowieści wigilijnej. |
Opowieść (w wydaniu, które posiadam, tłumaczona po prostu jako Kolęda) jest bowiem wspaniałą próbką malowniczego i niezwykle klimatycznego pisania Dickensa. Fragment, w którym Scrooge’a nawiedza duch Marleya, czytany nocą, w łóżku, sama w mieszkaniu, autentycznie mnie przeraził, a z kolei opisy świątecznego rozgardiaszu i wesołych wigilijnych uczt, nawet w domach ubogich, promieniują aż miłością i ciepłem.
„Tymczasem zapadł już wieczór i śnieg zaczął sypać gęsty. A gdy Scrooge z duchem szli ulicami miasta, ogień huczący w kuchniach, salonach i najrozmaitszych innych pomieszczeniach rozświetlał mrok jasnością wprost cudowną. Tutaj w drgającym blasku kominka widać było ostatnie przygotowania do miłej świątecznej wieczerzy; już talerze grzały się przy ogniu, już za chwilę ciężkie czerwone kotary odgrodzić miały biesiadników od ciemności i zimna. Tam dzieci wybiegały na zaśnieżoną ulicę, aby przed innymi domownikami powitać zamężne swe siostry, braci z żonami, kuzynów, wujów i ciotki” (s. 88).
![]() |
Duch Tegorocznego Bożego Narodzenia. Ilustracja Johna Leecha do pierwszego wydania Opowieści wigilijnej. |
W obydwu utworach pojawia się to, co w prozie Dickensa najbardziej urzeka – barwne postaci, z których każda ma jakiś swój charakterystyczny rys, humor, zwykle w postaci dowcipnych wtrąceń, oraz ten sympatyczny sposób snucia opowieści, w którym autor spoufala się z czytelnikiem i z własnymi bohaterami. Jakbyśmy wszyscy razem stali w jednym pokoju, a on szeptałby nam do ucha różne swoje uwagi, wskazując to na jedną, to na drugą postać. Swoich bohaterów autentycznie lubi, w swoich bohaterkach się kocha – to jest coś, czego nie czuć w takim stopniu u żadnego innego pisarza.
Pokrzepiłam się tą sowitą dawką świątecznego ciepła, a na koniec, gdy odmieniony sknera daje dowody uśpionej przed laty dobroci serca, uroniłam stosownie łzę. Bo rzeczywiście, choć często o tym zapominamy, goniąc za karpiem, łamiąc sobie głowę nad świątecznymi prezentami, lub z niechęcią myśląc o rodzinnych spotkaniach, jest coś magicznego i łączącego ludzi w świętach Bożego Narodzenia, coś, co czuję zawsze, gdy ktoś żegna mnie radosnym „Wesołych Świąt!”.
Dlatego też, Kochani, życzę Wam dużo miłości, ciepła i nadziei w tę Gwiazdkę. Nawet jeśli nie wszystko w życiu dobrze się układa, nawet jeśli mamy powody do smutku – to jednak cud, że jesteśmy, i że po raz kolejny możemy się cieszyć tym dniem, któremu nawet najpiękniejszy dzień letni nie jest w stanie dorównać. Wspaniałych Świąt!
A na koniec cytat – bo nie potrafiłabym tego tekstu zamknąć piękniej, niż swoje świąteczne opowiadanie zakończył Charles Dickens:
„Nie miał już nigdy więcej do czynienia z duchami, ale do końca życia zachowywał powściągliwość w jadle. Powiadano też o nim, że jak nikt umie święcić Boże Narodzenie. Oby to samo rzec było można o nas i o wszystkich ludziach. A na zakończenie powtórzę za Maleńkim Timem: niech nam Bóg błogosławi, każdemu z nas” (s. 139).
K. Dickens, Kolęda. Świerszcz za kominem, tłum. Krystyna Tarnowska, wyd. Książka i Wiedza, Warszawa 1988.
A książka trafiła w moje ręce dzięki Natannie z bloga Moje zaczytanie. Aniu, Tobie szczególnie życzę wesołych Świąt, bo dzięki książce od Ciebie moje stały się piękniejsze. Dziękuję!
Ilustracje:
[1] Sir Henry Cole / Wikimedia Commons,
[2], [3] Ch. Dickens, A Christmas Carol in proze Being a Ghost Story of Christmas, wyd. Chapman & Hall, Londyn 1843 / Wikimedia Commons,
[4] zdjęcie własne.
Ilustracje:
[1] Sir Henry Cole / Wikimedia Commons,
[2], [3] Ch. Dickens, A Christmas Carol in proze Being a Ghost Story of Christmas, wyd. Chapman & Hall, Londyn 1843 / Wikimedia Commons,
[4] zdjęcie własne.