Quantcast
Channel: Literackie skarby świata całego
Viewing all articles
Browse latest Browse all 363

Jak dokumentalista zabił gawędziarza – „Życie jest opowieścią”, Gabriel García Márquez

$
0
0
Wyobraźcie sobie, że wchodzicie do czyjejś pamięci. Z pewnością kryje się tam wiele interesujących opowieści, niebanalnych postaci, fascynujących miejsc, ale stanowią one tylko niewielki procent wszystkich zgromadzonych wspomnień, a do tego wiele z nich wymaga znajomości kontekstu. Reszta – to nazwiska, daty, cała ta sucha codzienność, której kruszyny jakimś cudem nie zostają do końca wymiecione z naszej głowy. Próby ulepienia z tej materii książki przerastają nawet największych – i tak niestety jest również z Gabrielem Garcíą Márquezem oraz jego autobiografią, Życie jest opowieścią.

Noblista skupia się w tym dziele na swoim dzieciństwie i młodości, punktem wyjścia jest zaś dla niego odbyta w wieku dwudziestu kilku lat podróż wraz z matką do miasteczka Aracataca. Mają sprzedać dom dziadków, z którym wiąże się wiele szczęśliwych wspomnień. To tutaj kształtowało się to słynne márquezowskie postrzeganie świata, tu po raz pierwszy obcował z duchami, stąd pochodziły pierwsze obrazy wykorzystane później w jego twórczości. W tych stronach znajdowało się również prawdziwe Macondo – miejscowość, która dała nazwę legendarnemu miasteczku z utworów pisarza.

Ten początek jest urokliwy. Odmalowana z niezwykłą plastycznością Aracataca – ziemia przeklęta, nawiedzana przez klęski żywiołowe i plagi, miejsce bezprawia i rzezi przypominające osady na Dzikim Zachodzie, historia Nicolasa Márqueza przybyłego tu po wypędzeniu z rajskiego Barrancas za zabicie w honorowym pojedynku pewnego mężczyzny, nie pozbawiona dramatycznych przeszkód historia miłosna rodziców, magiczny świat babci, opowieści Juany de Freytes. To jeszcze opowieści, które Márquez snuje w oparciu o zasłyszane legendy i wspomnienia tak mgliste, że nie sposób nie podeprzeć się fantazjowaniem. Dzięki temu mają ten senny urok dobrze znany z powieści mistrza.

Problemy zaczynają się, gdy Márquez zaczyna czerpać już z własnej pamięci. Z jednej strony – zapoznajemy się dzięki temu z niezwykle ciekawymi wspomnieniami jego pierwszych czytelniczych fascynacji, ale z drugiej – rozpoczyna się długi korowód nazwisk i miejsc, które niewiele nam mówią. Nawet jeśli pisarz wkłada cały swój wysiłek w zaprezentowanie nam ich w sposób barwny i niebanalny. Za dużo tego. Tak dużo, że momentami zadawałam sobie wręcz pytanie, czy nie był to ze strony autora jakiś test własnej pamięci, próba spisania wszystkich dawnych przyjaciół i znajomych, by sprawdzić, ile jeszcze pamięta.

Zdjęcie z czasów późniejszych niż opisane w książce, ale za to rarytne – Gabo pierwszy z prawej,
a pierwszy z lewej Mario Vargas Llosa. Barcelona, lata 60.
Do tego dochodzą historyczne wydarzenia, opisywane w sposób nie zakładający chyba, że po książkę tę sięgną osoby zupełnie nie zaznajomione z historią Kolumbii (takie jak ja). Skutek? Powstała książka trudna do czytania, raczej do żmudnego przedzierania się przez gąszcz faktograficznych szczegółów niż wciągająca w magiczny świat niczym najlepsze powieści Noblisty.

Są oczywiście momenty pięknie, również poza początkową częścią książki. Z wypiekami na twarzy czytałam, jak rodziło się powieściowe Macondo, jakie były dzieje powstania pierwszej powieści autora, Szarańczy, jak dojrzewał do myśli o byciu pisarzem i szlifował swój warsztat w redakcjach kolumbijskich gazet. Z przyjemnością śledziłam wzmianki o jego ulubionych pisarzach – Faulknerze, Steinbecku, Woolf, Joysie, Dumasie, Caldwellu, Borgesie... Porywający był także opis zamieszek w Bogocie po zamordowaniu lidera partii liberalnej, Jorge'a Gaitána, 9 kwietnia 1948. Jako naoczny świadek tych wydarzeń – studiował wówczas w stolicy – Márquez mógł odmalować je wiarygodnie, a zarazem z żarem człowieka, któremu cudem udało się wydostać z tego apokaliptycznego świata.

Te perełki toną jednak w morzu niespecjalnie istotnych – moim zdaniem – informacji. Brakuje tej magii powieściowych odsłon twórczości autora, dominuje za to rzeczowy głos dokumentalisty. Nie napiszę oczywiście, że ta lektura była czasem straconym. Ale przyznam uczciwie, że mocno mnie zmęczyła.

***
G.G. Márquez, Życie jest opowieścią. Autobiografia, tłum. Joanna Karasek, Agnieszka Rurarz, Carlos Marrodán Casas, wyd. Muza SA, Warszawa 2014.

Za te kilka piękniejszych momentów z życia młodego Márqueza i przybliżenie mi jego pisarskiej drogi serdecznie dziękuję Darii i wydawnictwu Muza.

Fotografie:
[1] Robert Burdock / Foter.com / CC BY-NC-ND
[2] Autor nieznany / Wikimedia Commons
[3] Okładka książki ze strony wydawnictwa Muza SA 

Viewing all articles
Browse latest Browse all 363